piątek, 31 stycznia 2014

Kindle Paperwhite - test taniej okładki oraz jak kupić ją w Chinach


Wybór okładki do czytników Kindle nie jest sprawą prostą – oryginalne od  Amazonu są nieprzeciętnie drogie, chociaż ich jakość nie budzi zastrzeżeń. Z drugiej strony, okładka to dość nieskomplikowany produkt, więc nieoryginalne powinny być tak samo dobre a sporo tańsze. Najpopularniejszą okładkę do Kindle Paperwhite miałem okazję testować na swoim poprzednim blogu i wnioski nie były zachęcające – płacimy niewiele, ale dostajemy jeszcze mniej: niestabilna pokrywa powodowała ciągłe włączanie i wyłączanie czytnika podczas przenoszenia. Czy tym razem będzie inaczej?



Dzisiaj opiszę wnioski z testów kolejnej, okładki do Kindle Paperwhite (pasuje zarówno do starszej jak i aktualnej wersji), niemal równie popularnej jak poprzednia. Wykonana z tworzywa imitującego skórę wygląda co najmniej zachęcająco i przypomina oryginalną okładkę do Kindle Classic.

Zanim jednak przejdę do opisu samego etui słów kilka o tym, jak kupić taką okładkę ponad 35% taniej od ceny w Polsce, która wynosi ok. 40 zł. Najtaniej zazwyczaj jest u producenta, czyli w tym wypadku w Chinach, jednak większość z nas nie lata tam zbyt często – nie ma więc mowy o zakupie „przy okazji”, chociaż jeśli macie zbędne 2 tys. i lubicie latać to kto bogatemu zabroni… :) Istnieje jednak wiele portali, które skupiają oferty chińskich pośredników i producentów, a ci z kolei wysyłają swój towar bezpośrednio z Chin. Nawet 1 sztukę! Działają podobnie jak nasze allegro, czyli mamy wielu sprzedawców, opinie kupujących, standaryzowane strony z opisem i warunkami, no i można płacić kartą płatniczą. Ja wybrałem stronę aliexpress.com, ale co kto lubi – możliwości jest wiele. 



W ramach serwisu wyszukałem oferty okładek, które można kupić w ilości 1 szt. (spora część dotyczy zakupów dużych ilości – od kilkudziesięciu do kilku tysięcy szt.) oraz zawierające „darmową” (czytaj: wliczoną) wysyłkę do Polski. Metodą analizy opinii oraz rzutu kostką wybrałem jedną z ofert, zapłaciłem 8 USD (ok. 25 zł) i… zostało tylko czekać. Tu bowiem pojawia się pierwsza wada takich zakupów, czyli czas oczekiwania. Wybierając najtańszą przesyłkę należy liczyć się z tym, że będzie również trwała najdłużej, o czym sprzedający uczciwie informuje podając, że przygotowanie do wysyłki zajmie 5 dni a sama dostawa kolejnych 15-34 dni. Czyli teoretycznie możemy czekać na okładkę nawet 39 dni. W moim przypadku trwało to jeszcze dłużej – etui otrzymałem po 42 dniach od zamówienia i opłacenia.  Na pytanie czy warto oszczędzić 15 zł kosztem niemal 1,5 miesiąca oczekiwania każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Problem nr 2 to ewentualne reklamacje – jeśli przesyłka ulegnie uszkodzeniu to zamiennik zostanie oczywiście wysłany, ale tą samą drogą, więc na kupiony przedmiot poczekamy w sumie kwartał…  Ale jeśli nam się nie spieszy, to po co przepłacać? Na koniec dodam tylko, że etui przyszło w kopercie bąbelkowej, bez jakichkolwiek uszkodzeń, nie zostały oczywiście (ze względu na małą wartość) naliczone opłaty celne i podatkowe. Jest też opcja śledzenia przesyłki przez internet, ale jeśli ktoś korzystał z systemu np. DHL, wówczas może odczuć pewien niedosyt – China Post przez 35 dni podawała po prostu, że paczka jest „w drodze”.



Przejdźmy jednak do samej okładki. Na pierwszy rzut oka prezentuje się całkiem dobrze, chociaż (podobnie jak w poprzednio testowanej) warto zadbać o jej wywietrzenie tuż po wyjęciu z folii – smród plastiku jest nie do zniesienia, ale wystarczą 1-2 dni na wolnym powietrzu, żeby problem się ulotnił. Materiały przeciętnej jakości: dość cienki, plastikowy spód (w który wkładamy czytnik), wewnątrz jasny, miły w dotyku materiał (łatwo się brudzi!), na zewnątrz tzw. ekoskóra – wygląda przyjemnie, chociaż jest dość wrażliwa na zarysowania i zadrapania (podobnie jak oryginał Amazonu dla Classica). Dostęp do gniazda ładowania i włącznika – bez zarzutu. Zaletą jest waga – 102 g to sporo mniej niż 159 g w oryginalnej okładce, a przy dłuższym czytaniu tę różnicę daje się odczuć. 




Wkładanie i wyciąganie czytnika bezproblemowe, może nawet aż za bardzo – w lewym, dolnym rogu trzymanie czytnika było dość słabe, co grozi wypadnięciem urządzenia przy upadku na ziemię. Amazon rozwiązał to znacznie lepiej w swojej okładce – czytnik otacza solidny, gumowany materiał, który zapewnia zarówno pewne trzymanie jak i amortyzację w razie upadku (co miałem okazję sprawdzić osobiście – czytnik zaliczył lot z 1,5 metra na beton i obyło się bez jakichkolwiek uszkodzeń). Magnes przytrzymujący okładkę mocny, ale niestety pokrywa nie jest zamocowana na tyle sztywno, aby pozostała na swoim miejscu – przesuwa się za każdym razem, kiedy bierzemy okładkę do ręki a nawet w torbie czy plecaku, podczas przenoszenia . Identyczna sytuacja miała miejsce w przypadku poprzednio testowanej okładki. I nie chodzi nawet o to, że sam czytnik jest wówczas częściowo odsłonięty a do środka mogą dostawać się zanieczyszczenia – problem polega na tym, że niemal każde przesunięcie to także włączenie/wyłączenie czytnika bo w przesuwającej się okładce jest magnes, który jest za to odpowiedzialny. Transport w okładce (a nawet zwykłe przenoszenie w domu) oznacza więc nieustanne włączanie i wyłączanie czytnika, na co nie mamy żadnego wpływu, poza ręcznym wykrojeniem magnesu z okładki, ale kto chciałby mieć dziurę w etui :)





Porównanie wnętrza - oryginalna na dole

Drugi problem jest równie denerwujący: jeśli próbujemy okładkę otworzyć, wówczas w naturalny sposób chwytamy ją jedną ręką od spodu a drugą otwieramy – i niestety nie jest to takie proste, bo palce ześlizgują się po plastikowym spodzie, co skutecznie utrudnia całą operację. Na początku nie wiedziałem, co jest przyczyną tego problemu, może rodzaj plastiku?  Kolejni testerzy zgłosili te same uwagi, więc przyglądnąłem się okładkom dokładniej, znajdując w końcu przyczynę: w oryginale spód ma przekrój beczułkowaty, więc palce znajdują naturalne oparcie i chwyt jest pewny. W testowanej okładce spód nie ma zwężenia na górze i palce nie mają żadnego punktu zaczepienia. Ciężko to dokładnie opisać, ale efekt jest taki, że etui otwiera się ciężko i mało komfortowo – zdjęcie poniżej.


Testowana okładka na górze, na dole oryginał Amazonu


O ile pierwszy mankament jest mało istotny w domu, kiedy czytnik leży w stałym miejscu, to drugi skutecznie irytuje za każdym razem, kiedy chcemy otworzyć okładkę. Z drugiej strony – jeśli czytnik używamy tylko w domu to czy jest sens inwestować w takie etui? Moim zdaniem lepiej wówczas kupić pokrowiec na zamek lub rzep, który zabezpieczy nasze urządzenie od kurzu czy przypadkowego upadku a samo czytanie będzie, na dłuższą metę, wygodniejsze – czytnik bez okładki jest po prostu lżejszy. Jeśli zależy nam na solidnej ochronie Kindle poza domem (na powietrzu, w komunikacji miejskiej) wówczas ten model nie spełni swojego zadania – ochrona jest iluzoryczna, czytnik będzie bezustannie włączany i wyłączany a otwieranie okładki jest bardzo niekomfortowe.




Firmowa okładka Amazonu po lewej, po prawej testowany egzemplarz


O ile więc w przypadku oryginalnej okładki sporo przepłacamy, to przynajmniej otrzymujemy użyteczny produkt, spełniający swoje funkcje – w tym wypadku płacimy niewiele, ale mam wrażenie, że przepłacamy jeszcze bardziej, bo otrzymany produkt jest niemal bezużyteczny. Zdecydowanie nie polecam.


Okładkę mam cały czas pod ręką – jeśli macie więc jakiekolwiek pytania, dajcie znać w komentarzach.


nowy redaktor, przeczytaj więcej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz