Google uśmierciło niedawno swój czytnik RSS, ale natura nie znosi próżni i jego miejsce, w dużej mierze, zajął serwis Feedly. Czytnik RSS zapewniał zebranie w jednym miejscu wszystkich artykułów, które mogliśmy przeczytać albo w całości (rzadziej), albo zobaczyć zajawkę i przejść bezpośrednio na daną stronę i kontynuować lekturę. Feedly robi dokładnie to samo w trochę nowocześniejszej formie, ale idea jest oczywiście ta sama: pod jednym adresem mamy komplet nowych wpisów, opublikowanych na naszych ulubionych stronach.
Jaki to ma związek z czytnikami? Od niedawna nasz strumień powiadomień z Feedly możemy mieć też w formie gazety na Kindle (bądź czytniki Sony), co więcej – otrzymamy nie tylko nagłówki, ale pełną treść artykułów! Serwis, który zamieni potok newsów w zgrabną gazetę znajdziemy pod adresem FabReadly.com.
Jego obsługa jest banalnie prosta: logujemy się na wspomnianej stronie za pomocą danych, które używamy na Feedly. Następnie uzyskujemy dostęp do trzech zakładek, które pozwolą nam zarządzić treścią i wysyłką na Kindle. Na pierwszej podajemy:
- adres naszego „czytnikowego” maila w Amazonie (z końcówką kindle.com lub free.kindle.com - koniecznie zapoznaj się z tym, jaka jest między nimi różnica)
- godziny automatycznej wysyłki (w każdej chwili możemy przejść na ręczną wysyłkę w ostatniej zakładce)
- (opcjonalnie) dane do serwisów Pocket (na początku artykułu mamy wówczas link, który pozwala dodać tam jego treść) i Evernote (to dla posiadaczy urządzeń Sony, które mają wbudowaną tę usługę).
Druga zakładka to zaimportowany z Feedly spis naszych
ulubionych serwisów – przy każdym z nich możemy zdecydować czy ma zostać uwzględniony
w wysyłce na czytnik oraz czy chcemy, aby zawierał pełną treść artykułów.
Trzecia zakładka zawiera spis wysłanych gazet oraz
przycisk pozwalający zatrzymać automatyczne dostarczanie na czytnik – możemy
wysyłać je wówczas ręcznie.
Jak to działa w praktyce? Nie do końca dobrze - znaczek „beta” nie jest tam jednak przypadkiem. Pierwszy kłopot pojawia się przy dostarczaniu aktualnego wydania – FabReadly zdarza się zapomnieć o wysyłce i nie ma to żadnego związku z tym, czy uruchamiamy Feedly na komputerze czy też nie. Ostatnio jest z tym trochę lepiej, ale trudno mówić o 100% niezawodności.
Jak to działa w praktyce? Nie do końca dobrze - znaczek „beta” nie jest tam jednak przypadkiem. Pierwszy kłopot pojawia się przy dostarczaniu aktualnego wydania – FabReadly zdarza się zapomnieć o wysyłce i nie ma to żadnego związku z tym, czy uruchamiamy Feedly na komputerze czy też nie. Ostatnio jest z tym trochę lepiej, ale trudno mówić o 100% niezawodności.
Sam wygląd bez zastrzeżeń – FabReadly wykorzystuje format
gazetowy (w ten sposób Amazon wysyła prenumerowane pisma), więc wygodnie możemy
przeglądać zawartość i szybko przenosić się pomiędzy poszczególnymi newsami.
Co istotne – niemal zawsze pobrane są pełne artykuły, a nie każdy serwis to potrafi (o czym za chwilę).
Co istotne – niemal zawsze pobrane są pełne artykuły, a nie każdy serwis to potrafi (o czym za chwilę).
Mankamenty są dwa – pierwszy powoduje problemy w Kindle
Paperwhite: aby wywołać menu czytnika (np. wrócić do ekranu głównego albo spisu
treści) musimy kliknąć w górną część ekranu, jednak jeśli jest to pierwsza
strona danego artykułu, wówczas mamy spore szanse na uruchomienie przeglądarki,
bo nagłówek jest jednocześnie linkiem do oryginalnej strony w internecie. Nie dotyczy to Kindle Classic – obsługa przyciskami powoduje, że nie
musimy celować palcem w krawędź ekranu. Generalnie: mało komfortowe, ale można się
przyzwyczaić.
Drugi problem jest poważniejszy, chociaż nie wiem czy powszechny
– otóż okazuje się, że niektóre artykuły potrafią „zamrozić” czytnik, i to na
tyle skutecznie, że niezbędny jest restart urządzenia. Zawsze jest to któryś z
ostatnich kilkunastu newsów w danym wydaniu, więc teoretycznie można sobie z
tym poradzić poprzez dodanie kilku źródeł w Feedly, do których nie będziemy
zaglądać. Problem eliminuje także przeglądanie artykułów po kolei, ale wolałbym jednak wybrać te najciekawsze a nie czytać wszystko „jak leci”. Może
się jednak okazać, że źródłem kłopotu jest samo oprogramowanie czytnika –
ostatnio miałem okazję testować funkcję przypisów w najnowszym Paperwhite 2 i w
dwóch różnych egzemplarzach (w tym samym pliku!) były wyświetlane w
różny sposób. Z drugiej strony konkurencja (np. Kindle4rss) dostarcza zestawienia,
które nigdy nie powodowały żadnych problemów.
Początkowo polubiłem FabReadly, ale – nawet jak na betę –
korzystanie z niego zaczyna wymagać ode mnie zbyt wielu poświęceń. Kindle
kojarzy mi się z prostotą i niezawodnością, a FabReadly nie do końca wpisuje
się w ten model: obsługa jest prosta i intuicyjna, pomysł doskonały ale produkt
końcowy na razie szwankuje. Oczywiście serwis jest na początku swojej drogi i, prawdopodobnie,
będzie ewoluował – z czasem być może pojawi się opcja płatna, a ta powinna już
działać bez zarzutu.
Alternatywnym serwisem, który daje bardzo podobny efekt
jest, wspomniany przed chwilą, Kindle4rss. Korzystam z niego od kilku miesięcy i
jeszcze się nie zdarzyło, aby w którykolwiek dzień zestawienie artykułów do
mnie nie dotarło. Nigdy też nie miałem problemów ze stabilnością czytnika.
Produkt idealny? Niekoniecznie.
Najmniejszy kłopot jest taki, że Kindle4rss nie współpracuje
z Feedly i wszystkie swoje źródła musimy wpisać od początku ręcznie. Oczywiście
to drobiazg – w końcu jest to jednorazowy zabieg a ascetyczny wygląd strony na
pewno tego nie utrudnia: na górze podajemy adres śledzonego serwisu i
zatwierdzamy wybór.
Kolejne utrudnienie to gorszy od FabReadly mechanizm „wyciągania”
pełnej treści artykułów – w przypadku ok. 15-20% serwisów zobaczymy tylko początek newsa bądź nawet
wyłącznie tytuł. Oczywiście zależy to od naszych preferencji i te liczby mogą
się znacząco różnić, chociaż należy zauważyć, że kiedy rozpoczynałem korzystanie
z Kindle4rss wówczas problem niemal nie istniał i tylko w jednym wypadku
(Fotopolis.pl) nie mogłem czytać kompletnych materiałów.
No i najmniej miła
wiadomość – w wersji bezpłatnej wysyłka artykułów jest tylko manualna, mamy też
ograniczenia co do ilości subskrybowanych kanałów (12) oraz artykułów w pojedynczym
wydaniu (25). Miesięczny abonament w wysokości 1,90 USD pozwala na automatyzację
wysyłki oraz praktyczne zniesienie pozostałych limitów. Prawie 6 zł za prosty
serwis przekazujący artykuły na czytnik to jednak sporo i chociaż wciąż płacę za
wersję „pro” to szwankujący mechanizm pobierania treści powoduje, że
chętnie zmieniłbym usługę na inną. Przesiadka na FabReadly okazała się jednak
przedwczesna – w ciągu ponad 2 lat restartowałem wszystkie czytniki Kindle 1
raz, w ciągu ostatniego miesiąca restart zaliczyłem 6-7 razy i za każdym razem
powodem była gazeta z tego serwisu. Mogę
wybaczyć jakieś ułomności funkcjonalne – można je często obejść, do niektórych
się przyzwyczaić, ale to co jest, powinno działać.
Ja pozostaję na razie przy obu serwisach - niestety Kindle4rss nie jest już rozwijany, więc pozostaje mieć nadzieję, że albo FabReadly dojrzeje, albo pojawi się kolejna usługa tego typu.