czwartek, 25 października 2012

Dzisiaj jest dzień Kundelka. Z tej okazji pewna ciekawa historia :)

13 marca 2013 roku nasz blog będzie obchodził pierwsze urodziny. Zanim jednak to się stanie, minie jeszcze wiele dni, tymczasem postanowiliśmy, że dzisiaj i w każdy następny 25-ty dzień października nasz blog będzie obchodził imieniny, bowiem to właśnie tego dnia obchodzone jest nieformalne polskie święto - Dzień Kundelka :)



Z przykrością przyznajemy, że okazja ta jest trochę naciągana. Domyślamy się, że ktoś ustalając tę datę tak naprawdę nie myślał by w tym dniu swoje święto miały też jakieś urządzenia, które z czworonogami nie mają przecież nic wspólnego.

Jednak każda okazja do świętowania jest dobra, a ta dodatkowo była dla nas pretekstem do tego by podzielić się z Wami pewną historią...



Jak powstał ten blog i dlaczego tak się nazywa


Możecie nam nie wierzyć, ale tak naprawdę nigdy nie planowaliśmy zakładać bloga o e-czytnikach. W tym wszystkim jest więcej przypadku, niż mogło by się zdawać... no ale cóż. Czasami to życie podsuwa nam najciekawsze pomysły :)

Do zakupu swojego pierwszego czytnika przymierzałem się dość długo. Ciekawostką jest to, że na początku Magdalena była temu zakupowi przeciwna. Jakimś cudem udało mi się moją kochaną żonę przekonać, ale i tak (jak to w małżeństwie) musiałem pójść na kompromis.

By nie obciążać tak bardzo budżetu domowego, zdecydowałem się na odkupienie używanego (a przez to nieco tańszego) czytnika. W ten sposób Kindle Keyboard WiFi stał się moją własnością.

I zaczęło się! Gdy pierwszy raz go zobaczyłem, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Przede wszystkim ekran! :) Wrzuciłem na niego parę książek i zacząłem delektować się tym, jak wygodnie się z niego czyta.

Z zawodu jestem programistą (pracuję w firmie Opera Software - tej od przeglądarek internetowych ;). Użytkując czytnik Kindle, bardzo szybko górę wzięła moja programistyczna natura. Zacząłem się zastanawiać, czy można na Kindla samodzielnie pisać jakieś aplikacje...

Okazało się, że jakiś czas wcześniej firma Amazon stworzyła nawet specjalne oprogramowanie dla programistów (SDK), które umożliwiać powinno wygodne tworzenie takich programów. Gdy zacząłem się bliżej interesować tym tematem okazało się, że należy najpierw się zarejestrować i wysłać wniosek o udostępnienie tego SDK. Wniosek ten złożyłem i... nic. Nigdy odpowiedzi nie dostałem. 

Prawda jest taka, że wcale nie byłem zaskoczony, bo już w między czasie gdzieś na zagranicznych forach internetowych wyczytałem, że Amazon zmienił trochę politykę w tym temacie i po prostu nie przyznaje więcej dostępu do swojego SDK nowym developerom. Najwidoczniej stwierdzili, że więcej zarabiają na użytkownikach, którzy na Kindle czytają książki zakupione w Amazonie, niż na użytkownikach jednorazowo płacących za daną aplikacje w ich sklepie.

Oczywiście na tamtym etapie nie poddałem się. Wiedziałem, że takie oprogramowanie i tak można tworzyć, tylko że tak powiem... w mniej legalny sposób, który wymaga naruszenia licencji urządzenia. Wszystko sprowadzało się do tego, że trzeba było urządzenie najpierw zjailbreakować - a to wiązało się z utratą gwarancji.

Teraz stwierdzam, że całe szczęście, że kupiłem używany czytnik, któremu owa gwarancja się po prostu już wtedy kończyła. Stwierdziłem, że skoro gwarancję będę miał i tak już tylko 2 miesiące, to mniej ryzykuje. W teorii sam jailbreak mógł nawet czytnik zepsuć... no ale ja jestem ryzykant ;) Poza tym, czego się nie robi by napisać jakiś program na nowe urządzenie ;)

Jailbreaka przeprowadziłem, ale zanim to zrobiłem bardzo długo szukałem niezbędnych informacji. Chciałem mieć pewność, że wszystko zrobię jak należy, dlatego czytałem wszystko po kilka razy. W teorii mogłem przecież zepsuć swój nowy nabytek.

Podczas szukania tych informacji zauważyłem, że bardzo mało rzeczy na ten temat jest po polsku. To właśnie wtedy powstał pomysł napisania i opublikowania jakiegoś tekstu na temat Kindle. Tekst miał być stricte programistyczny, pokazujący jak go "zhackować".

Sumienie


Stwierdziłem, że zanim napiszę tekst o zdejmowaniu zabezpieczeń z Kindla, napiszę najpierw parę słów o nim. Co to jest, czym się różni e-papier od LCD, itd. Tak powstał pierwszy tekst na tym blogu.

Następny tekst miał być o jailbreaku, jednak przed jego opublikowaniem zacząłem się zastanawiać, czy to na pewno dobry pomysł bo o tym pisać na blogu. Jakby nie było, jest to dawanie instrukcji użytkownikom jak łamać licencje producenta sprzętu. To był mój pierwszy dylemat związany z tym blogiem. Byłem tak bardzo niezdecydowany, że postanowiłem zapytać innych programistów co o tym myślą

Odpowiedzi padły różne, sam jednak nigdy nie zdecydowałem się na publikację tego artykułu... i raczej się nie zdecyduję. Echem tamtych wydarzeń była publikacja w późniejszym czasie artykułu "Co to jest jailbreak i czy Kindle tego potrzebuje?", który co prawda nie pokazywał jak to zrobić, ale w sposób edukacyjny uświadamiał użytkowników, że coś takiego jest, że to da się zrobić... ale że cała operacja ma też drugą stronę medalu, czyli że jest to tak naprawdę niebezpieczne.

Uważam to za całkiem ciekawą historię, gdyż artykuł, który popchnął mnie do tego by założyć eKundelka, tak naprawdę nigdy nie powstał :)

No ale skąd ta nazwa?


W tym też jest trochę przypadku :)

Na samym początku analizowałem, czy nie użyć jakieś standardowej nazwy z jednym ze słów: czytnik/eczytnik/e-czytnik/eksiążka/ebook itd. Dość szybko zauważyłem, że bardzo wiele domen z tymi słowami jest już dawno wykupiona. Co prawda, gdybym się uparł, to na pewno bym coś znalazł... ale stwierdziłem, że to byłby kiepski pomysł. Generalnie rzecz biorąc, wówczas nazwa mojego bloga była by bardzo łatwa do pomylenia. Tego nie chciałem, więc zacząłem myśleć nad czymś innym.

Był taki moment, że chciałem użyć jakiejś nazwy ze słowem Kindle w środku. Z tego pomysłu szybko zrezygnowałem zaraz po tym jak wyczytałem dlaczego jakiś czas wcześniej Świat Czytników zmienił nazwę. Nie każdy wie, że ten serwis kiedyś nazywał się Świat Kindle. Nie chciałem w przyszłości być zmuszony do zmiany nazwy, więc stwierdziłem, że słowa "Kindle" w nazwie domeny nie będzie.

Skoro nie "eczytniki", skoro nie "kindle" to co? Na to pytanie odpowiedziała mi moja żona, która sama zaczęła czytnik nazywać Kundelkiem (na tym etapie Magdalena już dawno była do niego przekonana :) ). Uświadomiłem sobie, że już nie raz widziałem na różnych polskich forach internetowych jak jakaś osoba, użyła tego zdrobnienia w stosunku do tej marki e-czytników. Stwierdziłem, że może trochę dziwna nazwa, ale na pewno zapada w pamięć ;)

Kundelek.pl był zajęty. No ale skoro największa zaleta w czytnikach to epapier to stwierdziłem, że i eKundelek głupią nazwą nie będzie :)

Przyznam szczerze, że nieco infantylna nazwa nie raz była w naszym mniemaniu pewną kulą u nogi. By dostarczać Wam ciekawe informacje czasami trzeba się skontaktować z innymi serwisami. Pół biedy, kiedy pisałem do innych blogerów czy nowoczesnych portali technologicznych. Gorzej gdy  email trzeba było wysłać do jakichś poważniejszych osób czy instytucji, na przykład do dyrekcji kilku Ostrowskich Gimnazjów (tam prowadzony jest pierwszy program pilotażowy z użyciem eczytników). Nieco infantylna nazwa serwisu, może wywołać mylne wrażenie, że cały email to jakiś żart...

Przyznam szczerze, że od kiedy mogę mówić, że nasz eKundelek ma kilkadziesiąt tysięcy odsłon miesięcznie, to nie jest już tak strasznie. A to wszystko dzięki Wam :)

No i na zakończenie, mały bonus... kilka starych zdjęć z naszej pierwszej, kompletnie amatorskiej "sesji" fotograficznej, z której to między innymi pochodzi zdjęcie, które od ponad pół roku zdobi ten blog:









  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz