Premiera, kilka miesięcy temu, Kobo Aura HD pokazała, że
kanadyjska firma nie zamierza tylko dotrzymywać kroku największemu
konkurentowi, ale chce tworzyć nowe rozwiązania i standardy. W tym modelu po
raz pierwszy uzyskano podświetlenie bez charakterystycznych smug na dole ekranu
a i sam rozmiar jest ciekawym eksperymentem. Od niedawna jest też i w naszych
rękach, więc czas na pierwsze wrażenia.
Czytnik jest przede wszystkim większy, niż dominujący na rynku standard – zamiast ekranu 6” ma wyświetlacz 6,8” o rozdzielczości 1440 x 1080 i gęstości pikseli 265 ppi. Konkurent ze stajni Amazonu – Kindle Paperwhite 2 („All-new”) ma rozdzielczość 1024 x 758 i gęstość na poziomie 212 ppi. Różnica w ppi nie jest zauważalna – obydwa ekrany są bardzo dobrej jakości. Nie sposób jednak pominąć różnicy w rozmiarze, ta jest widoczna od ręki – nie jest duża, ale odczuwalna. Po tygodniu używania mogę dodać, że odczuwalna na plus: czytanie na Aurze daje wrażenie korzystania z rozmiaru zbliżonego do wielu klasycznych książek a po dłuższym czytaniu i ponownej przesiadce na Paperwhite mam nieodparte wrażenie, że ten drugi ma ekran odrobinę za wąski. Swoje robi i szerokość ekranu i większa ilość tekstu (chociaż różnica nie jest ogromna – Kobo nie wykorzystuje do końca dolnej części ekranu), mam też wrażenie, że podświetlenie daje cieplejszą barwę.
Kontrast wydaje się być lepszy w Paperwhite, ale być może jest to także efektem wcześniejszej lektury testów, w których stwierdzono ten fakt – tzw. zwykli użytkownicy, których pytałem o zdanie nie zwrócili na to uwagi.
Z poprzednich modeli Kobo przejęło zakres formatowania tekstu – marginesy, odstępy, rozmiar, ostrość i grubość czcionki. Jak dla mnie niemal idealne rozwiązanie, którego bardzo brakuje w czytnikach Amazonu.
Menu główne czytelne, a przede wszystkim wielofunkcyjne i dostosowujące się do użytkownika – jeśli wgramy na czytnik dużą liczbę nowych książek, wówczas zobaczymy ich miniatury, jeśli korzystamy z księgarni – zobaczymy panel, który daje szybki dostęp do kategorii, jeśli korzystamy z Pocket – będzie „kafelek” z dostępem do niego itd. Jak na razie wrażenia mam bardzo pozytywne, chociaż ideałem byłoby oczywiście umożliwienie własnej organizacji ekranu startowego.
Nowością jest możliwość połączenia ze swoim kontem w Pocket, gdzie gromadzimy artykuły ze stron internetowych do przeczytania „na później”. Działa idealnie – dostęp do materiałów mamy oczywiście także offline, wystarczy zsynchronizować usługę i całość jest już na czytniku. Oczywiście zarządzanie artykułami działa w obie strony, więc możemy z poziomu czytnika usunąć treści, oznaczyć jako ulubione bądź zarchiwizować.
Szybkość działania Aury HD jest co najmniej dobra, chociaż szczegółowe porównanie z Paperwhite pokazuje, że ten drugi jest szybszy (chociaż i tu i tu mamy procesor 1 GHz) – widać różnicę przy otwieraniu dużych książek, które Kindle otwiera natychmiastowo a Kobo w tym czasie chwilę „myśli”. Na co dzień różnica jest jednak nieodczuwalna. Czułość ekranu bez zarzutu – to już, na szczęście, nie są czasy Kobo Mini (o nim pisałem w swojej recenzji).
Duży plus dla Kobo to obsługa PDF – na Kindle unikałem ich
jak ognia, ale zarówno szybkość działania jak i ekran pozwalają (przynajmniej
część) książek czytać również i w tym formacie. Możliwość wygodnego czytania
plików PDF jest nie tylko teoretyczna, ale też praktyczna – ze względu na
objętość wymagają sporej ilości miejsca a Kobo daje możliwość korzystania z
karty microSD do 32 GB. Kolejny plus- obsługa karty nie spowalnia całego
urządzenia, odczyt plików i aktualizacja są błyskawiczne.
Samo czytanie przyjemne – dostępne są słowniki z opcją ich zamiany bezpośrednio w tekście, a więc mamy funkcję znaną z Paperwhite 1, a która zniknęła w Paperwhite 2. Są podkreślenia, notatki (mamy do nich dostęp także ze strony głównej czytnika!), wygodne zaznaczanie, szybkie przewijanie między stronami i rozdziałami (z opcją powrotu na stronę, z której rozpoczęliśmy), wyszukiwanie. Jednym słowem wszystko, co może być przydatne w trakcie lektury.
Samo czytanie przyjemne – dostępne są słowniki z opcją ich zamiany bezpośrednio w tekście, a więc mamy funkcję znaną z Paperwhite 1, a która zniknęła w Paperwhite 2. Są podkreślenia, notatki (mamy do nich dostęp także ze strony głównej czytnika!), wygodne zaznaczanie, szybkie przewijanie między stronami i rozdziałami (z opcją powrotu na stronę, z której rozpoczęliśmy), wyszukiwanie. Jednym słowem wszystko, co może być przydatne w trakcie lektury.
Ekran widoku katalogu pozwala zobaczyć 12 okładek (zamiast 6 w Kindle) – a co istotne, zawsze te okładki widać, co w przypadku czytnika Amazonu nie jest takie oczywiste. Możemy także tworzyć własne kolekcje (naturalnie tworzy się do nich wygodny skrót z menu głównego). Z rzeczy mniej istotnych: dostępne są statystyki czytania i wirtualne nagrody a strony w tekście są liczone w sposób zbliżony do wersji papierowej, co jest wygodniejsze niż lokacje w książkach Amazonu.
Obudowa jest oryginalnie wyprofilowana z tyłu i nie będę krył, że odbierałem ją jako niegroźne dziwactwo – ot, jakiś wyróżnik na rynku urządzeń, które wyglądają bardzo podobnie. Po tygodniu stwierdzam jednak, że jest to całkiem wygodne i palce w naturalny sposób mają z tyłu oparcie.
Niestety Kobo każe sobie za tą ekskluzywność sporo płacić –
w Niemczech standardowo kosztuje ok. 169 EUR przy 129 EUR za Kindle Paperwhite
2 oraz 99 EUR za Tolino Shine (bardzo popularne na tamtejszym rynku). Samo Kobo
w Polsce nie ma oficjalnego przedstawicielstwa, ale kupimy je w sklepie
wysyłkowym redcoon (część koncernu, posiadającego sklepy Saturn i Media Markt)
za 767 zł (z dostawą) co przy cenie ok. 640 zł za produkt Amazonu (zakup na
stronie producenta) daje dość sporą różnicę.
I ta różnica jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie, dlaczego Aura HD
nie podbija rynku, pomimo wielu zalet i przychylnych recenzji. Wypada też
dodać, że przy prezentacji czytników osobom nie interesującym się nowościami –
wszystkie „na gorąco” wybrały Kobo, chociaż gdy padła cena, wówczas następowała
dłuższa chwila zastanowienia.
Za jakiś czas przedstawię kompletną recenzję i postaram się
odpowiedzieć na pytanie czy zakup Kobo Aura HD to lepsza inwestycja niż nabycie
standardowego czytnika. Na dziś uważam, że tak – przekonuje mnie
praktyczniejszy rozmiar ekranu, stabilność i wygodniejsza obsługa. Gdyby
jeszcze był trochę tańszy…