środa, 12 lutego 2014

Kobo Aura HD - pierwsze wrażenia

Premiera, kilka miesięcy temu, Kobo Aura HD pokazała, że kanadyjska firma nie zamierza tylko dotrzymywać kroku największemu konkurentowi, ale chce tworzyć nowe rozwiązania i standardy. W tym modelu po raz pierwszy uzyskano podświetlenie bez charakterystycznych smug na dole ekranu a i sam rozmiar jest ciekawym eksperymentem. Od niedawna jest też i w naszych rękach, więc czas na pierwsze wrażenia.





















Czytnik jest przede wszystkim większy, niż dominujący na rynku standard – zamiast ekranu 6” ma wyświetlacz 6,8” o rozdzielczości 1440 x 1080 i gęstości pikseli 265 ppi. Konkurent ze stajni Amazonu – Kindle Paperwhite 2 („All-new”) ma rozdzielczość 1024 x 758 i gęstość na poziomie 212 ppi. Różnica w ppi nie jest zauważalna – obydwa ekrany są bardzo dobrej jakości. Nie sposób jednak pominąć różnicy w rozmiarze, ta jest widoczna od ręki – nie jest duża, ale odczuwalna. Po tygodniu używania mogę dodać, że odczuwalna na plus: czytanie na Aurze daje wrażenie korzystania z rozmiaru zbliżonego do wielu klasycznych książek a po dłuższym czytaniu i ponownej przesiadce na Paperwhite mam nieodparte wrażenie, że ten drugi ma ekran odrobinę za wąski. Swoje robi i szerokość ekranu i większa ilość tekstu (chociaż różnica nie jest ogromna – Kobo nie wykorzystuje do końca dolnej części ekranu), mam też wrażenie, że podświetlenie daje cieplejszą barwę.
Kontrast wydaje się być lepszy w Paperwhite, ale być może jest to także efektem wcześniejszej lektury testów, w których stwierdzono ten fakt – tzw. zwykli użytkownicy, których pytałem o zdanie nie zwrócili na to uwagi.



Z poprzednich modeli Kobo przejęło zakres formatowania tekstu – marginesy, odstępy, rozmiar, ostrość i grubość czcionki. Jak dla mnie niemal idealne rozwiązanie, którego bardzo brakuje w czytnikach Amazonu.

Menu główne czytelne, a przede wszystkim wielofunkcyjne i dostosowujące się do użytkownika – jeśli wgramy na czytnik dużą liczbę nowych książek, wówczas zobaczymy ich miniatury, jeśli korzystamy z księgarni – zobaczymy panel, który daje szybki dostęp do kategorii, jeśli korzystamy z Pocket – będzie „kafelek” z dostępem do niego itd. Jak na razie wrażenia mam bardzo pozytywne, chociaż ideałem byłoby oczywiście umożliwienie własnej organizacji ekranu startowego.


Nowością jest możliwość połączenia ze swoim kontem w Pocket, gdzie gromadzimy artykuły ze stron internetowych do przeczytania „na później”. Działa idealnie – dostęp do materiałów mamy oczywiście także offline, wystarczy zsynchronizować usługę i całość jest już na czytniku. Oczywiście zarządzanie artykułami działa w obie strony, więc możemy z poziomu czytnika usunąć treści, oznaczyć jako ulubione bądź zarchiwizować.

Szybkość działania Aury HD jest co najmniej dobra, chociaż szczegółowe porównanie z Paperwhite pokazuje, że ten drugi jest szybszy (chociaż i tu i tu mamy procesor 1 GHz) – widać różnicę przy otwieraniu dużych książek, które Kindle otwiera natychmiastowo a Kobo w tym czasie chwilę „myśli”. Na co dzień różnica jest jednak nieodczuwalna. Czułość ekranu bez zarzutu – to już, na szczęście, nie są czasy Kobo Mini (o nim pisałem w swojej recenzji).

Duży plus dla Kobo to obsługa PDF – na Kindle unikałem ich jak ognia, ale zarówno szybkość działania jak i ekran pozwalają (przynajmniej część) książek czytać również i w tym formacie. Możliwość wygodnego czytania plików PDF jest nie tylko teoretyczna, ale też praktyczna – ze względu na objętość wymagają sporej ilości miejsca a Kobo daje możliwość korzystania z karty microSD do 32 GB. Kolejny plus- obsługa karty nie spowalnia całego urządzenia, odczyt plików i aktualizacja są błyskawiczne.



Samo czytanie przyjemne – dostępne są słowniki z opcją ich zamiany bezpośrednio w tekście, a więc mamy funkcję znaną z Paperwhite 1, a która zniknęła w Paperwhite 2.  Są podkreślenia, notatki (mamy do nich dostęp także ze strony głównej czytnika!), wygodne zaznaczanie, szybkie przewijanie między stronami i rozdziałami (z opcją powrotu na stronę, z której rozpoczęliśmy), wyszukiwanie. Jednym słowem wszystko, co może być przydatne w trakcie lektury.

Ekran widoku katalogu pozwala zobaczyć 12 okładek (zamiast 6 w Kindle) – a co istotne, zawsze te okładki widać, co w przypadku czytnika Amazonu nie jest takie oczywiste.  Możemy także tworzyć własne kolekcje (naturalnie tworzy się do nich wygodny skrót z menu głównego). Z rzeczy mniej istotnych: dostępne są statystyki czytania i wirtualne nagrody a strony w tekście są liczone w sposób zbliżony do wersji papierowej, co jest wygodniejsze niż lokacje w książkach Amazonu. 



Obudowa jest oryginalnie wyprofilowana z tyłu i nie będę krył, że odbierałem ją jako niegroźne dziwactwo – ot, jakiś wyróżnik na rynku urządzeń, które wyglądają bardzo podobnie. Po tygodniu stwierdzam jednak, że jest to całkiem wygodne i palce w naturalny sposób mają z tyłu oparcie.




Sam czytnik Kobo jest cięższy od Paperwhite (240 g vs 206 g), ale nie odczuwa się tego zbyt mocno. Jakość materiałów i wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie – na pewno nie można im nic zarzucić. Producent zresztą stara się ten wizerunek produktu z wyższej półki wzmacniać poprzez drobiazgi – krótka instrukcja jest zapakowana w kopertę z ekologicznego papieru, kabel USB jest pokryty plecionką z materiału a wtyczki są z błyszczącego tworzywa, które podczas pakowania zabezpieczono osobno folią.
Niestety Kobo każe sobie za tą ekskluzywność sporo płacić – w Niemczech standardowo kosztuje ok. 169 EUR przy 129 EUR za Kindle Paperwhite 2 oraz 99 EUR za Tolino Shine (bardzo popularne na tamtejszym rynku). Samo Kobo w Polsce nie ma oficjalnego przedstawicielstwa, ale kupimy je w sklepie wysyłkowym redcoon (część koncernu, posiadającego sklepy Saturn i Media Markt) za 767 zł (z dostawą) co przy cenie ok. 640 zł za produkt Amazonu (zakup na stronie producenta) daje dość sporą różnicę.  I ta różnica jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie, dlaczego Aura HD nie podbija rynku, pomimo wielu zalet i przychylnych recenzji. Wypada też dodać, że przy prezentacji czytników osobom nie interesującym się nowościami – wszystkie „na gorąco” wybrały Kobo, chociaż gdy padła cena, wówczas następowała dłuższa chwila zastanowienia.

Za jakiś czas przedstawię kompletną recenzję i postaram się odpowiedzieć na pytanie czy zakup Kobo Aura HD to lepsza inwestycja niż nabycie standardowego czytnika. Na dziś uważam, że tak – przekonuje mnie praktyczniejszy rozmiar ekranu, stabilność i wygodniejsza obsługa. Gdyby jeszcze był trochę tańszy…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz