wtorek, 29 maja 2012

Dlaczego e-book JEST dzisiaj szansą?



Przyznam szczerze, że ten artykuł powstał głównie jako odpowiedź w nawiązaniu do artykułu Romualda Pawlaka - Dlaczego e-book nie jest dzisiaj szansą. Pan Romuald w swojej wypowiedzi stara się uświadamiać, że tzw. self-publishing (czyli publikowanie e-booków na własną rękę, często z pominięciem wielu tradycyjnych wydawniczych ogniw) jest wbrew pozorom czymś o wiele mniej korzystnym niż model tradycyjny.

Generalnie rzecz biorąc z przytaczanymi argumentami należało by się zgodzić, gdyż są prawdziwe, niemniej jednak uważam, że pomijana jest druga strona medalu. Self-publishing ma wiele wad w stosunku do tradycyjnego modelu tworzenia, produkcji i sprzedaży książki papierowej. Uważam, że posiada on jednak duży zbiór zalet, których próżno szukać w tradycyjnym modelu.

Najważniejszym wyrażeniem w całym tym artykule jest self-publishing, a ściślej rzecz biorąc słowo self, dające wyraz temu, że wiele rzeczy należy właśnie zrobić samodzielnie.

Władca Pierścieni - drużyna pierścienia - 0.98 beta


Książki papierowe wymagają tak dokładnej i tym samym drogiej redakcji dlatego, że wydawane są raz... ewentualnie kilka razy, kiedy mają miejsce tzw. dodruki. Owe dodruki lub kolejne wydania są jedyną okazją do jakichkolwiek aktualizacji książki. W świecie e-książek wszystko wygląda zupełnie inaczej.. i powinniśmy na nie patrzeć bardziej jak na oprogramowanie, które cały czas może się rozwijać.

Zacznijmy od tego, że raz wydana e-książka może być poprawiona już następnego dnia. Nic nie stoi na przeszkodzie, by napisać w książce, że jest to wersja 0.9 , mogąca zawierać błędy... za których zgłoszenie będzie się bardzo wdzięcznym. Brak profesjonalizmu? Nie sądzę! Raczej szczerość i szansa na obserwowanie rozwoju być może nieprzeciętnego dzieła. Nic nie szkodzi także taką książkę wycenić początkowo taniej.. wszakże jest ona mniej warta niż wersja, która będzie poprawiona. Idąc dalej, nic nie stoi nawet na przeszkodzie, by poprosić użytkownika o adres e-mail, za pomocą którego można później przesłać nowszą, poprawioną wersję. Trzeba pamiętać, że e-booki dają szansę na zaistnienie nowym formom sprzedaży... wszystko zależy od tego co samemu się wymyśli.

Inną sprawą jest cena. Mówi się, że e-booki nie są dużo tańsze od wersji papierowych, niemniej jednak uważam, że patrzymy nie na tą część wykresu (przyp. autora: wykres jeszcze nie gotowy ;) ), na którą trzeba. Książki papierowe... niezależnie od tego czy będą miały 50 czy 500 stron... poniżej pewnej ceny nie zejdą, gdyż koszty dystrybucji są  kosztami niemalże stałymi. W przypadku e-książek nic nie szkodzi, by książkę 500 stronicową wycenianą na 25 zł sprzedać jako 5 kolejnych książek 100-stronicowych za 5 zł każda. Przykład nieco przekoloryzowany, jednak rozbicie książki na dwie części znacząco obniża cenę ryzykownego zapoznania się z twórczością danego autora.

Należy też wziąć pod uwagę, że książki poniżej pewnej ceny, kupuje się niemal impulsywnie. Jeżeli bym potrzebował, albo miałbym ochotę na dany rodzaj książki... i akurat znalazłbym taką za 9 zł, która jednocześnie posiada dobre recenzje, to długo bym się raczej nie zastanawiał.

 Sprzężenie zwrotne 



Wydaje mi się, że dzięki temu, że e-booki są obecnie dystrybuowane cyfrowo, dużo łatwiej jest się także natknąć na pozostawione przez czytelników uwagi i oceny. Czy wydając książkę papierową autor tak naprawdę poznawał prawdziwe zdanie czytelników na jej temat? Jedynym chyba sygnałem była liczba sprzedanych egzemplarzy. Innymi słowy.. gdy coś było dobrze napisane, to pisarz mógł się zorientować dość łatwo, bo książki sprzedawały się dobrze. Nie mniej jednak, gdy coś nie grało... to nie miał narzędzi by dowiedzieć się, co było nie tak.


Powołując się na zdanie pana Romualda, e-book osiąga sukces, gdy jest sprzedawany w liczbie 100 egzemplarzy. Uważam, że nie najważniejsze jest to, że sprzedało się akurat 100 sztuk, lecz że sprzedało się o 400% więcej niż u konkurencji. Polski rynek e-booków, jest rynkiem wschodzącym, na którym zarobić jest jeszcze trudno, jednak jest już na tyle dojrzały by dostarczyć potrzebnych danych analitycznych. A co to oznacza? Gdy książka sprzedaje się w liczbie 4 razy większej niż średnia, oznacza to, że jest dobra, ale niestety rynek jeszcze jest za słaby, by zyski były zadowalające. W tym momencie należy skupić się na dwóch rzeczach... że książka jest dobra... i że to nadal jest self-publishing. Skoro udało się w Polsce, to dlaczego nie miało by się udać na rynku międzynarodowym? Pieniądze pozyskane ze sprzedaży pierwszej partii powinno się przeznaczyć na tłumaczenie i redakcje angielskiej wersji książki... i świat stoi przed taką twórczością otworem!

Przychodzi mi tutaj na myśli pewien przykład. Czy przypadkiem dokładnie nie tak zrobił Piotr Kowalczyk? Autor i właściciel strony PasswordIncorrect, którego opowiadania zostały pobrane lub sprzedane ponad 100 tysięcy razy[1]! Z tego co się orientuję, pisze on opowiadania, którymi może się zainteresować z pozoru relatywnie niewielki odsetek ludzi. Zauważył on jednak, że tacy ludzie są i szukają przykładów tzw. literatury absurdu. Mając dobre przesłanki, postanowił szybko wejść na ogólnoświatowy rynek... i z tego co wiem, raczej tego nie żałuje.

Pisanie książki a potem promocja, promocja, promocja


Dawniej, autor napisał książkę i praktycznie na tym kończyła się jego rola. W przypadku e-booków, dobra książka stanowi tak naprawdę tylko dobrą baza jego potencjalnego sukcesu. Promocją książki powinien zajmować się sam autor, a nie zostawiać to internetowej księgarni. No ale przecież promocja nie jest rzeczą ani łatwą ani tanią, prawda? Nie! Tak było kiedyś, ale w obecnych czasach e-świata, Internet stanowi najlepsze i jednocześnie najtańsze medium, które również można wykorzystać do promocji. Wydaje mi się, że sama tylko promocja książki staje się tak naprawdę połową jeżeli nie większością pracy self-publishera.

...darmowa promocja


Wracając do kosztów, a raczej ich braków w przypadku e-booków, przesłanie do recenzji kopii książki nie wymaga sfinansowania darmowego egzemplarza. W Internecie są setki blogów traktujących o książkach. Ich właściciele to najczęściej prawdziwe mole książkowe, które czytają wszystko co tylko im się podsunie. Wysłanie kopii do każdej z tych osób, nie wiąże się tak jak kiedyś z wielkimi kosztami. W tym przypadku jest to praktycznie darmowe! No i ponownie... otrzymując recenzję od jednej osoby, można wprowadzić poprawki przed wysłaniem jej do osoby kolejnej!

Na odwrót

Liczba e-czytników w Polsce również rośnie jak na drożdżach. Można w banalny sposób dotrzeć do osób, które je posiadają, z pomocą forów internetowych, stron takich jak ta, czy portalów społecznościowych. Tylko tak jak napisałem, tutaj znowu coś jest odwrotnie. By się wypromować to autor musi sam dotrzeć do czytelnika, inaczej niż w tradycyjnym modelu, w którym to czytelnik sam szedł do księgarni.

Podsumowanie

Osobiście uważam, że oba modele wydawnicze raczej się uzupełniają niż wykluczają. Jest spore grono autorów, którzy nie znaleźli by sobie miejsca w jednym modelu lub w drugim. Self-publishing wbrew pozorom jest systemem łatwiejszym dla początkującego. Wszystko można zrobić zza ekranu komputera w wolnym czasie. Nie trzeba mieć znajomości, mieszkać w dużym w którym znajduje się jakiś wydawca. Nie trzeba być od razu doskonałym.


3 komentarze:

  1. "Nic nie stoi nawet na przeszkodzie, by poprosić użytkownika o adres e-mail, za pomocą którego można później przesłać nowszą, poprawioną wersję"

    Można prościej - wystarczy opublikować książkę za pośrednictwem serwisu, który daje szansę na bezproblemowe aktualizowanie treści :)

    Obawiam się, że czasami wypuszczenie wersji niedopracowanej może mieć negatywny skutek - w ten sposób pogłębia się stereotyp, że treści publikowane jako self-publishing są niskiej jakości. Żeby się przekonać o tym, że to nieprawda wystarczy kupić kilka dobrych książek niezależnych autorów, ale nie każdy się na to zdobędzie jeśli wcześniej spotka go zawód.

    OdpowiedzUsuń
  2. W dotychczasowym modelu wydawnictwa zbierają marże na hitach sprzedawanych w setkach tysięcy lub milionach egzemplarzy. Dlatego stary model preferuje książkę masową, gdzie jedna pozycja jest raz wydawana, promowana (przy wykorzystaniu dużego budżetu) i sprzedawana w dużym nakładzie.

    W starym modelu kompletnie jest nieopłacalne promowanie wielu małych pozycji - kosztuje zbyt dużo. Lepiej mieć jedną markę (jedną książkę) niż 10 lub 100. Dlatego stary model zabija książki (poza pojedynczymi wybranymi pozycjami).

    Nowy model pozwala na sprzedawanie wielu pozycji w niedużych nakładach, przy jednoczesnych niskich kosztach własnych. To trochę jak model allegro (pchli targ), gdzie mamy mnóstwo autorów, którzy sami sprzedają pojedynczo niedużo, jednak sumaryczna sprzedaż jest ogromna. Taki model wymyka się jednak spod kontroli twardej ręki dużych firm wydawniczych, które same wolą decydować o tym, co będzie hitem.

    I dlatego nowy model będzie marginalizowany i tłumiony. Rola e-booków jest dzisiaj taka sama jak książek papierowych, tzn. wydawnictwa chcą (i robią to) traktować e-booki jak papierowe pozycje. Dlatego też sztucznie utrzymują ich ceny na wysokim poziomie. I dlatego nie pozwolą aby e-book kosztował 3zł za sztukę a e-booki kupowało się prawie hurtowo. Wchodzimy do e-księgarni i bierzemy od razu 10-20 pozycji. Niemożliwe? Technicznie możliwe.

    Niestety nie jest to na rękę wielkim wydawcom, którzy chcą, byśmy kupili jedną książkę za 100zł, położyli na półce i ....

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że popularność e-booków rośnie. Tylko fajniej by było, żeby wraz z popularnością rosła też ich sprzedaż. Owszem, pisanie do szuflady z pasji do pisania jest fajne, ale jeszcze fajniej, gdyby były z tego jakieś wymierne korzyści finansowe.
    Ale ja w sumie nie o tym chciałem. Główną korzyścią z łatwości publikowania jest moim zdaniem możliwość przełamania dyktatu wydawnictw, które jak do tej pory, "świeżych" autorów i być może, niektórych naprawdę obiecujących traktowały jako dodatek do książki. Płacąc im grosze i robiąc łaskę, że w ogóle chcą ich wydać. Jeśli dodam do tego psucie rynku, układaniem rankingów z rzekomymi bestsellerami, promowaniem autorów z "układami" itp. zjawiska, myślę, że wraz z ekspansją e-booków i self-publishingiem ich monopol zacznie się kruszyć.
    I albo zaczną przestawiać się na nowe myślenie, albo niech idą w cholerę... Tako rzeczę :)

    Roq

    OdpowiedzUsuń