piątek, 18 maja 2012

Kundelek w podróży. Czyli jak się sprawdził Kindle w kilkunastogodzinnej trasie.

Ostatnio z okazji długiego weekendu oraz naszej pierwszej rocznicy ślubu, wybraliśmy się z żoną na kilkudniową wycieczkę do Paryża.

Oszczędzę wam romantycznych szczegółów i postaram się raczej skupić na faktach związanych z tematyką tego serwisu, czyli e-czytnikach :)

Rozczaruję wszystkich, którzy spojrzawszy na zdjęcie obok liczyli na jakąś relacje mówiącą o tym jak czyta się pod wieżą Eiffela. Na szczęście program wycieczki był tak skonstruowany, że nie było chwili w której coś ciekawego w okół nas by się nie działo. Na czytanie nie było więc po prostu czasu. Niemniej jednak...




1480 km i 16 godzin do Paryża


Staliśmy na dworcu z naszymi torbami czekając na nasz autokar. Ktoś mógłby powiedzieć, że to szaleństwo wybierać się w taką podróż takim środkiem lokomocji. No cóż... lekko nie było. Prawda jest taka, że póki jesteśmy młodzi to możemy porywać się na takie szaleństwa :)



Tak czy inaczej, mając w perspektywie taką długą trasę, było pewne, że nasze czytniki się przydadzą. Mój Kindle Keyboard w tym czasie był u Zucha. Pojechały więc z nami Kindle Classic oraz nowiutki Kindle Touch.

Przygotowanie czytnika przed wyjazdem


Niestety żaden z czytników jakie posiadamy nie jest wyposażony w moduł 3G. To oznaczało, że w trasie nie będziemy najprawdopodobniej mieli sposobności by ściągnąć sobie coś dodatkowego do czytania. Postanowiliśmy z żoną zaopatrzyć się w kilka e-bookowych pozycji "na zapas". Oba czytniki mamy powiązane z jednym kontem. To z kolei umożliwia bardzo szybkie synchronizowanie zawartości kilku czytników.

W naszą podróż do Paryża mieliśmy okazję jechać wspólnie z naszymi znajomymi - Bartkiem i Martyną. Zdawałem sobie sprawę, że zapewne nie będziemy cały czas czytali podczas całej podróży. Stwierdziliśmy więc, że raczej nie będzie problemu, by czytać "na zmianę". Dzień przed wyjazdem otrzymałem od Martyny kilka e-booków, które także wrzuciłem na oba czytniki :)

Profilaktycznie naładowałem także oba czytniki. W praktyce jednak nie było szansy, byśmy je rozładowali nawet gdybyśmy czytali cały czas, wszakże Kindle wytrzymuje na jednym ładowaniu około miesiąca.

Czytanie w podróży



Samo siedzenie kilkanaście godzin w autokarze stanowi nie lada wyzwanie. Wyzwaniem jeszcze większym jest trzymanie książki czy jakiegokolwiek czytnika w takiej odległości od oczu, by można było bez problemu na nim czytać. Kindle Classic waży 169 gramów, Kindle Touch jest cięższy o zaledwie 43 gramy (co daje 212 g lub 221 g w przypadku Kindle Touch 3G). Na co dzień człowiek niemalże nie zauważa takiej różnicy. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że w długiej podróży te kilkadziesiąt gram ma jednak znaczenie.



Człowiek trzymając Kindla podniesionego na taką wysokość by mieć go w odległości 20-30 cm przed oczyma, bardzo szybko się męczy. Oczywiście można sobie zwiększyć rozmiar czcionki, tak by czytać mając czytnik położony na kolanach, jednak nie zawsze jest to wyjście idealne. A już  na pewno nie wtedy kiedy akurat czytamy jakiś dokument PDF (mała dygresja: pamiętaj, E-book ≠ PDF !). W domu pewnie albo bym się położył, albo podkurczyłbym nogi, by trzymać czytnik na kolanach. W autokarze to wszystko jest jednak bardzo utrudnione. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie długiego czytania w takich warunkach na ważącym około 0,7 kg nowym iPadzie.

Człowiek w potrzebie, to człowiek pomysłowy... więc gdy moje ramiona nie miały już siły na trzymanie przede mną czytnika, zacząłem szukać rozwiązania, by ów czytnik przytwierdzić na stałe do czegoś na odpowiedniej wysokości. Jak się szczęśliwie okazało, przypadek sprawił, że etui Bluecosto (którego jednak nie polecam), okazało się kompatybilne z haczykiem siedzenia, które znajdowało się przede mną :)



Istnieją okładki, które posiadają mechanizm umożliwiający postawienie czytnika. Taka funkcjonalność świetnie by się sprawdzała w połączeniu z rozkładanym stoliczkiem jaki posiadał każdy podróżny fotel. Moja okładka podróżna postawiona w ten sposób niestety bardzo szybko się "rozjeżdżała".

Jest wiele etui, które wspomnianą funkcjonalność posiadają. Jedną z nich mam okazję ostatnio testować. Niestety w dniu wyjazdu jeszcze jej nie posiadałem.

Kindle Touch i zły dotyk


Spotkałem się już z opinią, że Kindle Touch jest zbyt czuły, by wygodnie używać go w podróży, podczas której może czasem trząść. Rzekomo bardzo łatwo jest przypadkowo dotknąć którejś z krawędzi ekranu a tym samym nieumyślnie przełączyć stronę.

Czy to prawda? No cóż... trudno tutaj wypowiadać się za wszystkich. Osobiście podczas całej podroży taka sytuacja zdarzyła mi się może raz czy dwa gdy trzymałem Kindla w ręku oraz kilkukrotnie, gdy np. wstając odkładałem go gdzieś na bok. W teorii, gdyby pamiętał, że powinienem najpierw zablokować Kindla, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Trzeba jednak przyznać, że posiadacze Kindle Classic czy Kindle Keyboard takiego przyzwyczajania wyrabiać sobie nie muszą.

Dodam jeszcze tylko, że ów "test" nie był być może zbyt miarodajny, gdyż większość trasy jechaliśmy jednak autostradami. Być może ów "zły dotyk" częściej ma miejsce na lokalnych, bardziej dziurawych drogach, które niestety stanowią codzienność dla większości z nas.

Gry planszowe w podróży


O Kindle Active Content (malutkich programikach, które można zainstalować na Kindlu), miałem jak dotychczas tylko okazję wspomnieć, że są. Generalnie perspektywa posiadania możliwości uruchomienia na Kindlu Notatnika, gry Scrabble, czy gry w Statki z początku może wydawać się dość atrakcyjna. Na co dzień człowiek (i to jest nie tylko moje zdanie) szybko dochodzi jednak do wniosku, że Kindle nie do tego służy. E-czytniki są wspaniałymi urządzeniami zwiększającymi nasze czytelnicze moce przerobowe. Instalowanie na nim gier, jest raczej krokiem wstecz.

Jak się jednak okazuję, są przypadki, w których takie malutkie gierki sprawdzają się doskonale. Wszakże nie sposób cały czas czytać podczas podróży mając u swojego boku towarzysza.

Osobiście stwierdzam, że wszelkie gry na Kindle nabrały dla mnie teraz większego sensu. Grając w gry samemu, człowiek za wiele z nich nie wyciągnie. Jednak grając z kimś wspólnie, tak jak za dawnych czasów w tradycyjne gry planszowe, można naprawdę się świetnie z pomocą Kindle bawić.



Kto kiedykolwiek próbował grać w szachy z rodzeństwem w samochodzie (nawet posiadając te specjalne zestawy z magnesami u spodu każdej figurki), zdaje sobie sprawę, że to naprawdę trudne. O ile czytnik raczej nie zastąpi tradycyjnych kolorowych i trójwymiarowych plansz podczas domowych rozgrywek, o tyle może z nimi z powodzeniem konkurować w kontekście samochodowych czy autokarowych wycieczek.

Galeria


Na zakończenie zamieszczam jeszcze kilka zdjęć z Paryża.






PS.

Zanim pojechałem do Paryża, zdecydowanie lekceważyłem to miasto. Paryż wydawał mi się przereklamowany. Dopiero na miejscu dostrzegłem jego prawdziwy urok. Zdecydowanie polecam! :)

2 komentarze:

  1. Kindle touch wypróbowałem niedawno na trasie Bordeaux - Nimes - Bordeaux, łącznie ponad 10 godzin jednego dnia. W pociągu, więc raczej bez wstrząsów. Muszę powiedzieć, że sprawdził się lepiej niż papierowe książki - całe dorosłe życie wożę książki w podróży i niejednokrotnie zdarzyło mi się nie założyć strony, kiedy trzeba się było przesiadać - z Kindle tego problemu nie ma. Urządzenie mieści się w kieszeni, więc jadąc samemu, można wykorzystać naprawdę każdą sekundę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny tekst! Patent z Kindle podwieszonym do haczyka w autobusie super - niczym MacGyver ;) Jeśli chodzi o gry, to faktycznie Kindle średnio się nadaje, dlatego zawsze w podróż zabieram starego dobrego DS'a.

    OdpowiedzUsuń